Wielka kumulacja i klaser ze znaczkami… czyli o „sztuce” w relacjach osobistych i zawodowych.

Asertywna komunikacja – czyli jaka?

Asertywność to nie tylko mówienie NIE, to mówienie o swoich wadach i zaletach, przyznawanie się do błędów i przepraszanie, wyrażanie uczuć, jakie żywimy do innych, proszenie o coś, czego chcemy lub nie chcemy, przyjmowanie i dawanie komplementów.

Komunikacja w połączeniu z relacjami zawodowymi i osobistymi to płaszczyzny podatne – delikatnie mówiąc – na zniekształcenia komunikacyjne. Niemiecki profesor Schulz von Thun badający i analizujący zaburzenia komunikacji, w swoim modelu „Kwadrat komunikacji” opisuje 4 płaszczyzny. Ja biorę na tapet dwie z nich, płaszczyznę ujawienia siebie i płaszczyznę relacji.

Często się zastanawiam, jakimi motywami się kierujemy, co jest w tym takiego ważnego, żeby czegoś nie mówić lub mówić wbrew temu, co myślimy lub czego nie myślimy?

Najczęściej ukrywamy komunikat JA, który mówi o tym, co się we mnie dzieje, co myślę, co czuję, co mi się nie podoba lub nie.  Po co to robimy?

Po to, by chronić relacje. Taki powód często słyszę. Jaki jest efekt? Opłakany.

Każda niewypowiedziana emocja, zwłaszcza ta „trudna” dla nas, nie znika tylko się cudownie odkłada i czeka. Czeka na właściwy moment, by wybrzmieć. Emocja to sygnał, hej to ja twój mózg, coś mi się podoba lub nie. Zrób coś z tym, chce tego więcej lub mniej.

Skupię się na tym, czego chcemy mniej. Czasami tłumimy swoje oczekiwania, tolerujmy czyjeś zachowanie, by nie zostać posądzonym o egoizm, lub dla wspomnianego już dobra relacji, licząc na to, że jakoś to będzie, jakoś może się SAMO zmieni.

Nic z tego dobrego nie będzie i nic samo się nie zmieni.

Kolekcjonujemy emocje, sytuacje, ukrywamy prawdziwe myśli. Zbieramy je do swojego klasera, by w pewnym momencie podarować go komuś w prezencie? Jaki to prezent? Wątpliwie przyjemny, zwłaszcza, gdy nie otrzymuje go osoba przewidziana jako adresat.  

Załóżmy jednak, że adresat jest właściwy. Obdarowany człowiek, z nadmiaru wrażeń, nie jest w stanie spokojnie przyjąć naszej emocjonalnej kolekcji, nie mówiąc o „podziwianiu jej” w sensie radzenia sobie z ilością przekazanych „eksponatów”.

Chciałbyś taki prezent? Chciałbyś dowiadywać się wszystkiego po fakcie? Jakie to uczucie fundować komuś prezent, którego sam nie chciałbyś otrzymać?  

W takich sytuacjach, prezentując „zebraną kolekcję sztuki” automatycznie wciągamy na scenę płaszczyznę relacji (co i JAK mówimy), która zostaje wystawiona na próbę cierpliwości, wzajemnego szacunku i zaufania.

Słynny komunikat Ty…myślisz tylko o sobie, nie dbasz o mnie, jesteś egoistą, liczą się tylko twoje sprawy, nie pomagasz mi, itp. stwarzają przestrzeń do wszystkiego, poza konstruktywną, rzeczową i spokojną rozmową.

Wielkie kumulacje są dobre w …totku.

W komunikacji stawiałabym na małe kroki, na rozmawianie o małych sprawach zanim zamienią się w duże, na korzystanie z płaszczyzny ujawnienia siebie i dbania o płaszczyznę relacji, pamiętając o wzajemnym szacunku, zasadach asertywności – Ja jestem ok i Ty jesteś ok – oraz traktowania innych w taki sposób, w jaki sami byśmy chcieli być traktowani.

Słowa potrafią sprawić przykrość, zwłaszcza te wypowiadane w emocjach, pod wpływem chwili. Oczywiście przepraszamy, wspomnienia jednak zostają.   

Asertywna komunikacja to branie odpowiedzialności za siebie. Gotowość do jej odbioru to już zupełnie inna sprawa.

Potrzeba odwagi, by być odpowiedzialnym, dlatego wpis zakończę cytatem:

„Sukces nigdy nie jest ostateczny. Porażka nigdy nie jest totalna. Liczy się tylko odwaga” – Winston Churchill

Kwadrat Komunikacji

      

   

Możliwość komentowania jest wyłączona.